wtorek, 31 maja 2011
Szczelina
tak sobie żyję w szczelinie istnienia
życie przechodzi wielkimi krokami
fale ludzi przepływają
nad obok
uwięziona
w szczelinie istnienia
patrzę i czekam
odliczam oddechy do końca
ale koniec też o mnie zapomniał
przeszedł obojętnie
niedziela, 29 maja 2011
Podskoki.
Rozmowy trwają. Rozmowy nie przynoszą rezultatów. Wykonuję salta w przód i salta w tył. Chodzę na rzęsach i przewracam oczami. Ukłony, uściski, uśmiechy.
Jak głową w mur.
- Tak?
- Nie.
- Tak??
- Nie!
- Tak???
- NIE!!!
Może jutro. Może pojutrze. Może za "X" lat.
Jestem już zmęczona.
Nic tylko wchodzę i schodzę.
Schodami w górę. Schodami w dół.
I tak w kółko.
Jutro kolejna rozmowa...W cztery oczy.
Z namaszczeniem poleruję kask. Albo mur, albo ja.
Gram o wszystko i nie poddam się nawet jeśli znów mnie znokautują.
Zobaczymy kto jest mocniejszy.
Oni i betonowy mur ignorancji, którym się otoczyli, czy ja.
Jak głową w mur.
- Tak?
- Nie.
- Tak??
- Nie!
- Tak???
- NIE!!!
Może jutro. Może pojutrze. Może za "X" lat.
Jestem już zmęczona.
Nic tylko wchodzę i schodzę.
Schodami w górę. Schodami w dół.
I tak w kółko.
Jutro kolejna rozmowa...W cztery oczy.
Z namaszczeniem poleruję kask. Albo mur, albo ja.
Gram o wszystko i nie poddam się nawet jeśli znów mnie znokautują.
Zobaczymy kto jest mocniejszy.
Oni i betonowy mur ignorancji, którym się otoczyli, czy ja.
wtorek, 17 maja 2011
Płynę!
Znów płynę! A może tylko mi się wydaje.
Czasem odnoszę wrażenie, że usiłuję opłynąć kulę ziemską, lecz jedynie wzbijam wodne bałwany w szklanej butelce dryfującej po powierzchni oceanu.
środa, 11 maja 2011
Spotkania z H.H. Część 1.
Czy w czyichś losach można odczytać również i swój splątany los?
Czy w zadawanych przez kogoś pytaniach można usłyszeć również własne myśli i odnaleźć dręczące nas rozterki?
wtorek, 10 maja 2011
Pewność.
Dla poszukujących pewności atrakcyjna jest śmierć.
Ona nigdy nie zawodzi i zawsze dotrzymuje słowa.
"2046". - Wszystkie wspomnienia są śladami łez.
Nareszcie znalazłam chwilę, żeby nakreślić obraz, który pozostał mi w pamięci po obejrzeniu "2046" Wong Kar-Wai'a.
Tak wiele emocji i myśli poruszyła we mnie ta opowieść, że niemożliwym jest przelać na biel wirtualnej "kartki" ekranu moje przemyślenia i oddać w zaledwie kilku słowach to, co wtedy czułam i o czym wciąż myślę ile razy tylko powracam do tego filmu.
Wszystkie nasze pragnienia to rwące potoki wpadające do Oceanu Niezaspokojenia. Im więcej spijamy rozkoszy, tym większa trawi nas gorączka. Każdy z nas skazany jest na samotność i życie w izolacji. Prawdziwa bliskość nie jest w ogóle możliwa. Miłość to beznadziejna i rozpaczliwa pogoń za spełnieniem: Porozumieniem i Bliskością. Spełnienie to nie jest jednak możliwe. Nie można posiąść Ideału. Każde spotkanie i każde zauroczenie jest zatem już od samego początku naznaczone cierpieniem - piętnem rozstania i śmierci. Każde jest bowiem jedynie namiastką tego, czego beznadziejnie pożądamy: Wieczności i Nieskończoności. Nieprzemijającej, ale i nieuzależniającej rozkoszy. Bliskości bez odsłaniania się i zatracania siebie samych w Innych. Porozumienia bez słów. Bezwarunkowej akceptacji. Spełnienie to nie jest jednak w ogóle możliwe. Im bardziej zbliżamy się do siebie, tym bardziej się od siebie oddalamy. Im bardziej się otwieramy przed Innymi, tym Inni szczelniej się od nas odgradzają przerażeni otchłanią, w której odkrywają swoje własne lęki i obsesje.
Ta niezwykła przypowieść toczy się w świecie, w którym i ja żyję. W klaustrofobicznym świecie utkanym ze snu, gorzkich przemyśleń i tęsknot. W świecie nierealnym, ale jedynym, który jest mi dostępny. Wielokrotnie usiłowałam wydostać się z tego świata i wybiec na skąpaną słońcem ulicę. Nigdy mi się to nie udało. Przemierzałam jedynie te same korytarze labiryntu wspomnień. Czasem, nawet jeśli się tego bardzo chce, nie sposób wydostać się z roku 2046. Ja już od dawna mam świadomość, że jestem skazana na życie pośród cieni i każda z podjętych przeze mnie prób ucieczki nie ma sensu, gdyż skończy się porażką. Czy jest tak, bo otaczają mnie cyborgi? A może to ja sama stałam się niepostrzeżenie cyborgiem? Tego niestety nie udało mi się dowiedzieć podczas mojej podróży przez życie. Pomimo to wciąż marzę i odczuwam tęsknotę za czymś, co być może w ogóle nie istnieje. Tym samym moje beznadziejne i pełne rezygnacji wyczekiwanie zaczyna nabierać wartości. Nadaje bowiem memu życiu sens i samo w sobie stało się dla mnie celem. Dzięki niemu wciąż trwam i w pokorze znoszę mój los, chociaż wszystko we mnie krzyczy. Wszak podsycana tęsknotą i pojona łzami wspomnień nadzieja umiera ostatnia.
Księżyc "mierzy", "tka" przeznaczenia, łączy nawzajem odrębne płaszczyzny kosmiczne i różnorodne rzeczywistości. (...)
Świat podległy księżycowi jest nie tylko światem przekształceń, ale i cierpień, światem "historii". Nic "wiecznego" nie może pozostać w tej strefie podksiężycowej, gdzie prawem jest stawanie się, gdzie żadna zmiana nie jest ostateczna, a każde przekształcenie jest tylko palingenezą. Można powiedzieć, że księżyc objawia człowiekowi jego własną ludzką niedolę (...).
Mircea Eliade
***
Gdybym miała napisać recenzję... Przepiękny od strony wizualnej film w konwencji onirycznej. Wysmakowane kadry i perfekcyjny montaż. Wspaniałe operowanie światłem i kolorem. Hipnotyzująca muzyka. Metaforyczna przypowieść o samotności, tęsknocie za bliskością, lęku przed otwarciem się i rozpaczliwym poszukiwaniu Ideału. Nie wiem dlaczego pomyślałam o "Zeszłego roku w Marienbadzie" A. Resnais'a. A może wiem, lecz drążenie tego tematu wymagałoby równoległego przeanalizowania obu filmów. Wtedy powstałaby zupełnie inna opowieść. Mówiąca więcej o samym filmie i techniczno-estetycznych aspektach niż o moim osobistym jego odczytaniu.
poniedziałek, 9 maja 2011
Myślotok...
Czasem pytają skąd wziął się mój myślotok.
Dawno temu, przy narodzinach, ugryzło mnie życie.
Od tamtego czasu miewam permanentny myślotok.
Podobno śmierć wszystko leczy.
poniedziałek, 2 maja 2011
Śmierć Osamy...
Cały świat obiegła lotem błyskawicy porażająca wiadomość: Osama bin Laden - ucieleśnienie zła - nie żyje.
Czyż to nie zastanawiające, że walczymy ze złem, a giną ludzie? I gdzie tu powód do radości??? Czy śmierć człowieka - kimkolwiek był i cokolwiek złego uczynił - powinna mnie cieszyć?
Nie potrafię się cieszyć. Uporczywie myślę tylko o jednym. Zło - rodzi zło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)