wtorek, 28 września 2010

"Krówka marzycielka..."


Skusiła mnie dzisiaj krucha, kajmakowa słodycz zawijana w czarno-białe , łaciate papierki. Włożyłam rękę do szeleszczącej torebki, zamieszałam i wylosowałam pięć cukierków. Ułożyłam je  przed sobą na stole - jeden  za drugim jak wagoniki doczepione do niewidzialnej lokomotywy. Tak rozpoczęła się moja słodka podróż do krainy  rozkoszy.

W wielkim skupieniu podnosiłam po kolei każdy cukierek, delikatnie zdejmowałam papierek, a  zawartość wkładałam do ust. Momentami było słodko, bardzo słodko.Tak słodko aż mdło. Na wewnętrznej stronie papierków widniały różne napisy - były niczym nazwy stacji mijanych podczas podróży koleją. Za każdym razem, kiedy rozwijałam papierek i wkładałam do ust cukierek moim oczom ukazywała się inna sentencja. Zaskakująco trafna myśl doskonale opisująca ten właśnie moment, tę właśnie chwilę zapomnienia, w którą zatapiałam się bez pamięci. Słodycz słów potęgowała jeszcze słodycz samych cukierków...

"Spotka Cię miła niespodzianka."
"Życie jest piękne!"
"Spodoba Ci się..."
"Razem będzie słodko..."


Zdumiewające jak niewiele trzeba, żeby poczuć smak raju!




poniedziałek, 27 września 2010

Zrób sobie bloga!

Mija już 47 dzień mojego blogowania. Podczas tego dobrowolnego zesłania miałam ćwiczyć się w rozmyślaniach o sztuce i trenować pióro. Takie rzeczy podobno najlepiej robi się w samotności, z dala od ludzi.

Nikt nie wiedzial o moim istnieniu, aż do dnia, kiedy wybrałam się na spacer po okolicznych blogach i zaczęłam beztrosko blogować na obcym terenie. W ślad za mną  przybyli na Moją Wyspę Obcy. Zadeptali plażę, pozostawili kilka wpisów i zniknęli. W międzyczasie zostałam zaproszona na wirtualny wernisaż, który okazał się być happeningiem nie do końca kontrolowanym...

Mija już 47 dzień mojego blogowania. W zatrważającym tempie przybywa słów i tylko jedna myśl nie daje mi spokoju.  Czy mój strumień myśli byłby równie niekontrolowany i beztroski, gdybym zdjęła szatę Blaggiera i pisała jako ja? Pewne wydarzenia, których byłam uczestnikiem, zmusiły mnie do zastanowienia się nad naturą słów, ich nieprzystawalnością do rzeczywistości. Czy komunikacja ma jeszcze miejsce tam, gdzie każdy z rozmówców, chociaż posługuje się tym samym językiem i używa tych samych słów, ma co innego na myśli? Wszak communicare to "dzielić się", "przekazywać".

Emfaza to niekoniecznie przesadna uczuciowość.

Czasem zdarza się, że ktoś jest bardziej wyrazisty od innych i zamiast zlewać się z tłumem wysuwa się na pierwszy plan. Czy to źle? Bardzo źle, bo zakłóca ustalony porządek rzeczy - zaburza idealną harmonię. Cóż zrobić jednak z tymi wszystkimi, którzy tacy się już urodzili i z natury są bardziej wyraziści i nieprzystawalni? Czyż nienaturalnym można nazwać to, co stworzyła sama Natura?


emphatikos - 'mocny; wyrazisty', emphasis 'ukazanie; znaczenie', z gr.

Naiwny nie znaczy łatwowierny.

Naiwny to ktoś, kto daje drugiemu szansę być człowiekiem - nawet jeśli wcześniej sparzył się wiele razy. Tym różni się naiwny od głupiego, który nie jest świadomy zagrożenia oraz od cynika, dla którego wszyscy ludzie to kłamcy.


Nativus - 'urodzony, wrodzony', z łac. 
Kynikos - 'psi; cyniczny', kynos 'pies', z gr.

Inflacja w stosunkach międzyludzkich.

Gwałtowny wzrost ilości słów bez pokrycia w czynach.


Inflatio - 'nadymanie', z łac.

niedziela, 26 września 2010

26 września 2010 roku...


W Złocieńcu zgasło Słońce.

Sześć dni i pięć nocy.

Sześć dni. Sześć spotkań z siedmioma postaciami.Każdego dnia wsłuchiwałam się w inną opowieść. Każda z  postaci stała mi się w ten sposób szczególnie bliska.
Oto moi przyjaciele...
1. Chłopczyk z getta.
2. Żołnierka.
3. Ocalony.
4. Rozstrzelany.
5. Kapo.
6. Dziecko tulące się do matki.
    Tajemniczy Ten.
Nawet kiedy odejdą...będą zawsze ze mną. Wciąż ich widzę. Stoją mi przed oczami...


piątek, 24 września 2010

Czy można dotknąć rzeźbę przez szybę monitora?






Sztuka to wędrówka przez labirynt emocji 
i zmaganie się z własnymi lękami.

Kreatorowi, 
dzięki któremu przeżyłam coś niezwykłego...
i który towarzyszył mi podczas mojej wędrówki. 
Z całego serca dziękuję! ;)

J.

czwartek, 23 września 2010

Nieudany eksperyment.

Podróż przez rozległą Krainę Sztuki przypomina odwiedzanie realnych miejsc.
Pewnych drzwi lepiej nie otwierać. Patrzenie nie jest niewinne. Boli mnie to, co zobaczyłam w sobie. Nie potrafię uwolnić od tego teraz moich myśli.

Jest mi strasznie smutno.
Dzisiaj rano znów płakałam.

poniedziałek, 20 września 2010

Błędne koło.




















Padnij. Powstań.
Padnij. Powstań.
Padnij. Powstań.

Oto czym jest życie.

Ciągle zaczynam
wszystko od nowa. 

niedziela, 19 września 2010

Mówię, bo jestem.




















To nieprawda, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

Mówienie jest bardzo ważne. 
Milczenie, to nieistnienie. 

Milczą zmarli. 
Milczą kamienie. 
Milczy  wieczność. 

Mówię... dopóki jestem. 
 

piątek, 17 września 2010

Gra znaczonymi kartami.

Godzina i data moich narodzin. Unikalna kompozycja genów. Ludzie, których spotykam. Nawet przypadek został  przewidziany i wzięty pod uwagę przy układaniu listy możliwych zdarzeń.
Zanim zdążyłam zaistnieć wszystko było już ustawione i czekało na moje przyjście.
Za każdym razem, kiedy próbuję pójść własną drogą trafiam na znak: Przejścia nie ma.
Życie to jedna wielka blaga.
Pomimo to zachowuję twarz pokerzysty i gram dalej. 
Nie mam wyjścia.

Okręt Widmo i Tratwa Meduzy.




Zabujało, zaskrzypiało i ...trach! Po instytucji. Wspaniały transatlantyk uderzył  w górę lodową i dryfuje z roztrzaskaną burtą. Czy nabiera wody i idzie na dno? Podobno dług jest horrendalny! Odwołane imprezy, skandal z odesłaniem prac artystów... Na niebie zbierają się czarne chmury. Ocean jest wzburzony. Na pokładzie rozgorzała walka. Każdy  - dla kogo nie starczyło miejsca na łodzi ratunkowej - chce się dostać na prowizoryczną tratwę. Nie ma przyjaźni, kiedy walczy się o przetrwanie. Wszyscy kurczowo trzymają się stołków i całują stopy Nowego Kapitana. Jednak Wielki Armator jest niezadowolony. Nie potrzebuje tylu okrętów. Ich utrzymanie sporo kosztuje, a luksusowe towary, które przewoziła dotąd jednostka nie mają zbytu. Ten rodzaj dóbr źle się sprzedaje. Ludzie nie chcą ich nawet za darmo. W galeriach pustki. Nie ma widzów.  Poza garstką koneserów sztuki i żebraków, którzy przychodzą na darmowe wino, nikt tu nie zagląda. Kadra oficerska próbuje protestować. Stare wilki morskie występują z petycją do Wielkiego Armatora. Domagają się odbudowy okrętu. Nie chcą stracić pracy, wylądować na lądzie i skończyć jako szczury lądowe... Nikogo jednak ich los nie obchodzi. W Wielkim Kraju szaleje Kryzys. Wielki Armator jest nieubłagany...
Okręt Widmo - duma Naszego Miasta - unosi się jeszcze na powierzchni wody. W świetle zachodzącego słońca jego masywna sylweta wciąż robi niesamowite wrażenie. Na pokładzie gra muzyka i płoną pochodnie... Kto przepływa obok nie domyśla się, że to Okręt Widmo. Popeerelowski gigant, którego los jest już przesądzony... Nikt nie wie co zrobią z wrakiem Wielki Armator i Miasto...Podobno ma być sholowany do portu i po remoncie spocznie w Muzeum Osobliwości.

I ja tam byłem. I chociaż miodu i wina nigdy nie piłem, to pomagałem ile sił. Cóż jednak może jeden człowiek wobec potęgi Żywiołów?! Nie mi - majtkowi- podważać wyroki Wszystkowiedzącego Armatora. Istnieją przecież rzeczy, o których nie mówi się zwyczajnym majtkom okrętowym. Zwłaszcza takim niepokornym, którzy odważyli się skrytykować Nowego Kapitana i stanęli po stronie zbuntowanej załogi.

Teraz siedzę na plaży,  patrzę na zmarszczone czoło morza i tak sobie rozmyślam o tym czy rozsądnie postąpiłem... A może trzeba było - jak większość - bić czołem przed Nowym Kapitanem i całować Mu stopy? Czy ja kiedyś wyrosnę z idealizmu? I czy jeszcze zaciągną mnie na jakiś Okręt???


czwartek, 16 września 2010

Lekcja matematyki.

Los udziela mi korepetycji z matematyki.
Poznałam już dobrze niektóre liczby.
Wiem, że 1 ma mniejszą wartość niż 2. Wiem też, że 2  jest liczbą zakochanych a 3 wróży sercowe kłopoty. Nie należy dzielić włosa na 4 i lepiej nie być 5 kołem u wozu. Szczęśliwy, kto zawsze potrafi wstrzelić się w 10...

Wiem już wiele, ale wciąż za mało, aby wygrać z życiem, które dodaje mi lat i ujmuje przyjaciół. Kiedy gram z nim w kości zawsze ogrywa mnie ze złudzeń.
Znam na pamięć tabliczkę mnożenia, ale to nieszczęścia mnożą się wokół, a nie szczęście. Kiedy zadzwoniłam z reklamacją do Pana Boga w słuchawce usłyszałam komunikat : Abonent niedostępny.

Cóż mi z tego, że potrafię liczyć wspak do 100, kiedy w  razie kopotów mogę liczyć tylko na siebie. Nawet w stadzie człowiek zawsze jest sam, samotny jak palec. 1 jest liczbą mu przeznaczoną za życia a Zero po śmierci. Wszak 1 minus 1 równa się Zero. Moje zniknięcie z ziemskiego globu nie wpłynie na wynik końcowy. Różnica będzie liczbą dodatnią.

środa, 15 września 2010

NIEbłogostan: Blogging - Jogging - Blogosphere.

"Blogowanie" w "Blogosferze" coraz bardziej kojarzy mi się z pisaniem donosów na samego siebie.

A miał to być taki niewinny, intelektualny "jogging" dla rozruszania pióra.

Czyż pisanie "bloga"  nie jest w pewnym sensie "automobbingiem"?

wtorek, 14 września 2010

Dylemat.

Mija już trzydziesty czwarty dzień od pierwszego wpisu.
Im więcej "wypluwam" z siebie słów, tym więcej pojawia się wątpliwości.
Coraz częściej powraca też niepokojąca myśl.
Pisać? Nie pisać?
Być? Nie być?


Iście hamletowski dylemat.
Po prostu mam bloga.

niedziela, 12 września 2010

Ludzki cyrk.

Nasi wszyscy "przyjaciele"... 
Kiedy szukamy prawdy często znajdujemy fałsz. To, co bierzemy za twarz okazuje się być maską. To, co bierzemy za uśmiech jest grymasem.

Idealną maską jest nie ta, która idealnie przylega, lecz ta, której nie ma.

 

Kwestionariusz osobowy Blaggiera.

Imię: Jo...
Płeć: Kobieta.
Miejsce stałego pobytu: Utopia.
Miejsce pracy: Polska.
Stan cywilny: Błędna Dusza.
Stan fizyczny: Ciało stałe poddane działaniu grawitacji.
Stan mentalny: Nieważkość z domieszką stanów przelotnych.
Stan upragniony: Równowaga.
Stan wyjściowy: Wstrząsy intelektualno-emocjonalne.
Poziom w hierarchii bytów : Byt intencjonalny. 
Zainteresowania: Aporie istnienia.

Dlaczego Blaggier?

Kim jest Blaggier? Mój pseudonim powstał ze zderzenia trzech słów: polskiego "blagier", francuskiego „blaguer” i angielskiego "blogger”. Jednak Blaggier... wbrew pozorom...to nie ON, lecz ONa – nie mężczyzna, lecz kobieta. 

Dlaczego zatem Blagier, a nie Blagierka? Wybrałam męski pseudonim, bo słowa „blagier” i blagierka” nie są równoważne znaczeniowo. Proszę tylko spojrzeć na konotacje, do których one odsyłają!
Blagier to człowiek - mężczyzna, który posługuje się blagą, a więc zmyśleniami obliczonymi na efekt , a jednocześnie ktoś, kto fantazjuje i koloryzuje rzeczywistość. 
Blagierka to nie człowiek, a kobieta - łgarka i intrygantka. Osoba, która prowadzi swoje podstępne gierki i manipuluje ludźmi.

Zakładając bloga świadomie wpisałam w profilu męski pseudonim. Zrobiłam to, bo chciałam mówić jako Człowiek, a nie jako kobieta i chciałam być słyszana jako Człowiek, a nie jako kobieta.


O wyborze pseudonimu, maskującego faktyczną płeć, zadecydowały zatem dwa względy.
1. Chęć uniknięcia posądzenia o bycie histeryczką - na co jestem stale narażona z racji swojej emocjonalności. Wszak o mężczyźnie ulegającym emocjom mówi się choleryk, a nie histeryk. O kobiecie, która ulega emocjom mówi się natomiast…histeryczka. W przeciwieństwie do choleryka słowo histeryczka jest pejoratywnym i piętnującym określeniem. Choleryk jest wybuchowy, ale to objaw jego zdecydowania i energiczności. Histeryczka jest słaba, płaczliwa i ubezwłasnowolniona przez emocje. 
2. Chęć uniknięcia uprzedmiotowienia przez rozmówcę, a więc narzucenia z marszu pewnej perspektywy odbioru, która sprawia, że jesteśmy postrzegani przez innych jako potencjalne obiekty seksualne. Działa to na zasadzie: nie widzisz mnie...lecz widzisz moje ciało.

Czy to mi się udało?

Niestety popełniłam kardynalny błąd. Założyłam coś  a priori - w oderwaniu od rzeczywistości - i zbudowałam na tym swoją wirtualną tożsamość. Pojęcie "człowiek" nie istnieje, nie może istnieć (!) w oderwaniu od pojęcia "płeć". Chcąc uniknąć jednej pułapki…wpadłam w drugą.

Nigdy nie jest się po prostu Człowiekiem. JA to zawsze ON albo ONa. Jedynie w języku istnieje stan pośredni - ONO. Ni to, ni owo.

sobota, 11 września 2010

Minaret kontra dwie wieże.

Koran i minaret w świadomości wielu są oralną i wizualną emanacją ZŁA. 
Nowojorskie wieże stały się symbolem gwałtu zadanego cywilizacji przez barbarzyńców. Skąd bierze się to  zaćmienie świadomości?
Dlaczego ZŁO wyrządzone przez kilka czarnych owiec pada głębokim cieniem na całe stado?
Czymże zawinił minaret, żeby go burzyć i po cóż palić Koran? Przecież człowiek, który naprawdę kocha Boga nigdy nie podniesie ręki nawet na swego wroga!


Pamięć o doznanej krzywdzie karmi nienawiść a ona przywołuje demony zemsty.
ZŁOdawcy i ZŁObiorcy trwają w żelaznym uścisku aż po kres swych dni... 
Wirują w tańcu śmierci.

Wystarczy wybaczyć, żeby przerwać ten zaklęty krąg. Niestety wybaczyć, to zobaczyć w Drugim Człowieku brata - zobaczyć siebie z bielmem nienawiści na oczach.


11 września zgasło słońce. Zaćmienie trwa...