poniedziałek, 28 listopada 2011

Cisza.

mój samotny szloch
słowa rzucane w pustkę
nawet skała by odpowiedziała
pękając na pół
a ty milczysz
niewzruszony

sobota, 10 września 2011

Spacer po cmentarzu.

miałam kiedyś brata
bratnią duszę

nikt nie wie jak bardzo
mi go brakuje

nawet cień na pustyni
jest przyjacielem

on był takim cieniem
znajdowałam w nim ochłodę

teraz żyję bez cienia

zdumiewające jak wiele
rzeczy można stracić i
przeżyć

dla jednych to cud
dla innych
przekleństwo
istnienia

sobota, 20 sierpnia 2011

Lipiec.

W moim mieście lipy nie kwitną. Nie ma lip, nie ma mojego miasta ani mnie nie ma. Podobno jest gdzieś Bóg. Nikt jednak nie wie gdzie. Zapewne tam, gdzie mnie nie ma.

wtorek, 5 lipca 2011

...

Praca, którą się kocha jest uśmiechem podarowanym od losu.
Nie żyjemy po to, żeby pracować, ale życie bez pracy, którą się lubi byłoby nie do zniesienia!

Nowy post.

Cierpię na paraliż języka. Jestem ofiarą blogowego mobbingu.
Wrzuć 'Nowy post'.
Wrzuć 'Nowy post'!
Wrzuć 'Nowy post'!!!

Mam tego dosyć. Gaszę monitor i otwieram szybko książkę. Już lepiej milczeć i paść pokornie owieczki czcionek niż wydzierać przemocą słowa, które ukryły się w zakamarkach porażonej świadomości. Życie kaleczy tych, którzy nie zdążyli pozbyć się w porę wrażliwości.

Wciąż nie potrafię otrząsnąć się po utracie przyjaciół. Obawiam się, że ta rana nigdy się nie zabliźni. Tak bywa, gdy bliźni - ktoś nam najbliższy pod słońcem - nagle okazuje się skurwysynem. Człowiek pyta wtedy siebie: Tak świetnie grał...czy tylko ja zupełnie oślepłem i ogłuchłem? 
Ja już nie pytam, ale wciąż boli cisza, która zapadła. 
Oniemienie. Tak można opisać ten szczególny stan emocjonalnej apatii, który mnie dopadł.

Na to nie ma lekarstwa... Niestety.

środa, 29 czerwca 2011

Osaczona.

Dopadło mnie przemęczenie. Lekarz przepisał podwójną dawkę snu i niemyślenie. 
Więc nie myślę, nie myślę, nie myślę... I tak w kółko. (O)błędne koło!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Blogowanie.

Miałam uczyć się pisać. Zamiast tego uczę się milczeć. Słowa uczą pokory. Jedynie one zawsze przy mnie wiernie trwają. Dzielnie przeczekują ze mną wszystkie burze.

Wyrodni rodzice.

Otaczają mnie porzucone przez ludzi słowa-przybłędy. Nikt nie chce bękartów. Wstydzą się ich nawet ci, którzy je spłodzili.

Absurd.

Czy można prze-żyć swoje życie? Nie znam nikogo, komu by się to udało.

Władza.

Na początku władza jest misją. Rządzący chcą zmieniać świat. Potem misją staje się utrzymanie władzy.

Banał.

Sztuką jest dobrze przeżyć swoje życie. To banał, ale jakże trudny do zrealizowania.

wtorek, 31 maja 2011

Potknięcia.

 Wciąż potykam się o ludzi.  Niestety większość to manekiny.

Szczelina


tak sobie żyję w szczelinie istnienia
życie przechodzi wielkimi krokami
fale ludzi przepływają
nad obok

uwięziona
w szczelinie istnienia

patrzę i czekam
odliczam oddechy do końca
ale koniec też o mnie zapomniał
przeszedł obojętnie


niedziela, 29 maja 2011

Podskoki.

Rozmowy trwają. Rozmowy nie przynoszą rezultatów. Wykonuję salta w przód i salta w tył. Chodzę na rzęsach i przewracam oczami. Ukłony, uściski, uśmiechy.

Jak głową w mur. 

- Tak?
- Nie.
- Tak??
- Nie!
- Tak???
- NIE!!!

Może jutro. Może pojutrze. Może za "X" lat. 
Jestem już zmęczona. 
Nic tylko wchodzę i schodzę. 
Schodami w górę. Schodami w dół.
I tak w kółko.  

Jutro kolejna rozmowa...W cztery oczy.
Z namaszczeniem poleruję kask. Albo mur, albo ja. 
Gram o wszystko i nie poddam się nawet jeśli znów mnie znokautują.
Zobaczymy kto jest mocniejszy. 
Oni i betonowy mur ignorancji, którym się otoczyli, czy ja.

wtorek, 17 maja 2011

The dying art of the photographic darkroom - video from guardian.co.uk

                    

Płynę!

Znów płynę! A może tylko mi się wydaje. 

Czasem odnoszę wrażenie, że usiłuję opłynąć kulę ziemską, lecz jedynie wzbijam wodne bałwany w szklanej butelce dryfującej po powierzchni oceanu.

Nie zawsze nasz los jest w naszych rękach. Mój los jest zamknięty w szklanej butelce dryfującej po powierzchni oceanu. Czasem wydaje mi się, że żyję, ale to tylko złudzenie. Refleksy światła odbitego od szklanej tafli marzeń.

środa, 11 maja 2011

Spotkania z H.H. Część 1.

Czy w czyichś losach można odczytać również i swój splątany los? 
Czy w zadawanych przez kogoś pytaniach można usłyszeć również własne myśli i odnaleźć dręczące nas rozterki?

Świadomość, że trawiące nas szaleństwo było udziałem także innych -  tych, którzy podążali ścieżką życia przed nami - nie uwalnia od cierpień, ale przynosi ulgę i ukojenie, a tym samym łagodzi obezwładniające nas poczucie osamotnienia. 

wtorek, 10 maja 2011

Pewność.

Dla poszukujących pewności atrakcyjna jest śmierć.
Ona nigdy nie zawodzi i zawsze dotrzymuje słowa.

Życie natomiast często składa obietnice bez pokrycia.

"2046". - Wszystkie wspomnienia są śladami łez.

Nareszcie znalazłam chwilę, żeby nakreślić obraz, który pozostał mi w pamięci po obejrzeniu "2046" Wong Kar-Wai'a.
Tak wiele emocji i myśli poruszyła we mnie ta opowieść, że niemożliwym jest przelać na biel wirtualnej "kartki" ekranu moje przemyślenia i oddać w zaledwie kilku słowach to, co wtedy czułam i o czym wciąż myślę ile razy tylko powracam do tego filmu.


Wszystkie nasze pragnienia to rwące potoki wpadające do Oceanu Niezaspokojenia. Im więcej spijamy rozkoszy, tym większa trawi nas gorączka. Każdy z nas skazany jest na samotność i życie w izolacji. Prawdziwa bliskość nie jest w ogóle możliwa. Miłość to beznadziejna i rozpaczliwa pogoń za spełnieniem: Porozumieniem i Bliskością. Spełnienie to nie jest jednak możliwe. Nie można posiąść Ideału. Każde spotkanie i każde zauroczenie jest zatem już od samego początku naznaczone cierpieniem - piętnem rozstania i śmierci. Każde jest bowiem jedynie namiastką tego, czego beznadziejnie pożądamy: Wieczności i Nieskończoności.  Nieprzemijającej, ale i nieuzależniającej  rozkoszy. Bliskości bez odsłaniania się i zatracania siebie samych w Innych.  Porozumienia bez słów.  Bezwarunkowej akceptacji. Spełnienie to nie jest jednak w ogóle możliwe. Im bardziej zbliżamy się do siebie, tym bardziej się od siebie oddalamy. Im bardziej się otwieramy przed Innymi, tym Inni szczelniej się od nas odgradzają przerażeni otchłanią, w której odkrywają swoje własne lęki i obsesje. 

Ta niezwykła przypowieść toczy się w świecie, w którym i ja żyję. W klaustrofobicznym świecie utkanym ze snu, gorzkich przemyśleń i tęsknot. W świecie nierealnym, ale jedynym, który jest mi dostępny. Wielokrotnie usiłowałam wydostać się z tego świata i wybiec na skąpaną słońcem ulicę. Nigdy mi się to nie udało. Przemierzałam jedynie te same korytarze labiryntu wspomnień. Czasem, nawet jeśli się tego bardzo chce, nie sposób wydostać się z roku 2046. Ja już od dawna mam świadomość, że jestem skazana na życie pośród cieni i każda z podjętych przeze mnie prób ucieczki nie ma sensu, gdyż skończy się porażką. Czy jest tak, bo otaczają mnie cyborgi? A może to ja sama stałam się niepostrzeżenie cyborgiem? Tego niestety nie udało mi się dowiedzieć podczas mojej podróży przez życie. Pomimo to wciąż marzę i odczuwam tęsknotę za czymś, co być może w ogóle nie istnieje. Tym samym moje beznadziejne i pełne rezygnacji wyczekiwanie zaczyna nabierać wartości. Nadaje bowiem memu życiu sens i samo w sobie stało się dla mnie celem. Dzięki niemu wciąż trwam i w pokorze znoszę mój los, chociaż wszystko we mnie krzyczy. Wszak podsycana tęsknotą i pojona łzami wspomnień nadzieja umiera ostatnia.

Księżyc "mierzy", "tka" przeznaczenia, łączy nawzajem odrębne płaszczyzny kosmiczne i różnorodne rzeczywistości. (...)

Świat podległy księżycowi jest nie tylko światem przekształceń, ale i cierpień, światem "historii". Nic "wiecznego" nie może pozostać w tej strefie podksiężycowej, gdzie prawem jest stawanie się, gdzie żadna zmiana nie jest ostateczna, a każde przekształcenie jest tylko palingenezą. Można powiedzieć, że księżyc objawia człowiekowi jego własną ludzką niedolę (...).

Mircea  Eliade               
***
Gdybym miała napisać recenzję...  Przepiękny od strony wizualnej film w konwencji onirycznej. Wysmakowane kadry i perfekcyjny montaż. Wspaniałe operowanie światłem i kolorem. Hipnotyzująca muzyka. Metaforyczna przypowieść o samotności, tęsknocie za bliskością, lęku przed otwarciem się i rozpaczliwym poszukiwaniu Ideału. Nie wiem dlaczego pomyślałam o "Zeszłego roku w Marienbadzie" A. Resnais'a. A może wiem, lecz drążenie tego tematu wymagałoby równoległego przeanalizowania obu filmów. Wtedy powstałaby zupełnie inna opowieść. Mówiąca więcej o samym filmie i techniczno-estetycznych aspektach niż o moim osobistym jego odczytaniu.

poniedziałek, 9 maja 2011

Myślotok...

Czasem pytają skąd wziął się mój myślotok.


Dawno temu, przy narodzinach, ugryzło mnie życie.
Od tamtego czasu miewam permanentny myślotok.
Podobno śmierć wszystko leczy.

poniedziałek, 2 maja 2011

Śmierć Osamy...

Cały świat obiegła lotem błyskawicy porażająca wiadomość: Osama bin Laden - ucieleśnienie zła - nie żyje.

Czyż to nie zastanawiające, że walczymy ze złem, a giną ludzie? I gdzie tu powód do radości??? Czy śmierć człowieka - kimkolwiek był i cokolwiek złego uczynił - powinna mnie cieszyć?

Nie potrafię się cieszyć. Uporczywie myślę tylko o jednym. Zło - rodzi zło.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Kolor czekolady, a egzystencjalne rozterki.

Dzisiaj usiłowano mnie nakarmić białą czekoladą, której mdłego smaku nie cierpię. Kiedy po raz kolejny odmówiłam, i powiedziałam, że lubię tylko ciemną i wszystko, co ciemne, zadziwione dziecko wykrzyknęło z wyrzutem. Ależ ciociu! Dlaczego Ty wszystko ściemniasz? Przecież biała jest naprawdę pyszna!


No właśnie. Dlaczego ja wszystko "ściemniam" i widzę świat w ciemnych barwach? To kwestia gustu czy tylko złej diety? :))

niedziela, 10 kwietnia 2011

Kwiecień.

Kwiecień. Plamy słońca zwiastują nadejście lata.

Bałwany rzekomych przyjaźni już dawno stopniały. Nie pozostał po nich żaden ślad oprócz kilku kropli deszczu na twarzy. 

niedziela, 27 marca 2011

Teczka...

Czuję się nieswojo kompletując swoje dokonania. Nieustannie przekładam kartki - to je dokładam, to ujmuję. Przecież tego i tak nikt nie czyta! Zawsze tylko...

- Patrzą na mnie tym swoim przerażonym wzrokiem.
- Przewracają oczami.
- Rozdziawiają usta jak wyrzucone na brzeg ryby.
- I rozkładają bezradnie ręce...
- Nie, dla Pani niczego nie mamy.

Moja nieszczęsna teczka... Wymiętoszona, z pomiętymi kartkami, pozaginanymi rogami i tłustymi plamami od brudnych rąk ignorantów i dyletantów. Najtrudniej jest sprzedać samego siebie. Czuję się zupełnie jak ktoś, kto nakłania niewidomego do nabycia pokoju z rozległym widokiem na bajeczny ocean. Czy zachęcę go opowieściami o wspaniałych wschodach i zachodach słońca oraz bezkresnej przestrzeni?

- Pani wystaje poza ramy, proszę pani. Pani tutaj nie pasuje. I proszę nie machać tak skrzydłami, bo robi Pani przeciąg.

Czy konieczna będzie kastracja wyobraźni?

Portfolio.

Portfolio to po prostu jeszcze jedna teczka, tyle że ze mną w kawałeczkach.

czwartek, 24 marca 2011

Nikołaj Kynczew: Równina - dłoń pełna ziaren

Wiersz ten dedykuję Nieznajomemu...

"Co za przestrzeń! Może człowiek odkrył właśnie swoją
                                                                                                 duszę,
a   może  rozpostarło się   nad nami wyprane w farbce
                                                                                 prześcieradło? 


Nastała czystość, w której jasno się wyczuwa: 
oś słońca jest osią słonecznika.


Wskazuje ona: tu się urodziłeś, przyglądaj się spokojnie,
jak zabierają się stąd starcy, jak obarczają się sobą dzieci.


Nastroszyły się ości zbóż, lecz w razie niebezpieczeństwa
nie w gnieździe, ale w samym jajku się ukryję.


A potem będę już całkiem po ptasiemu
odgadywał echo ciszy.


Wszystko jest jak we śnie: zło śpi pod kamieniem.
Wróbelku, nie budź go pobiegaj troszkę, ale na 
                                                                           paluszkach."   


[Przełożył Wojciech Gałązka] 

wtorek, 22 marca 2011

marzec - nie marzyć

Koniec marzeń...

"nasza przyjaźń



zachwyt i ciekawość

naiwność i doświadczenie

spontaniczność i zachowawczość

ogień emocji i chłód intelektu

siostrzana serdeczność i wyniosła uprzejmość

wartki potok słów i lodowiec milczenia



nasza przyjaźń

jak partia ping-ponga



czy przegrałam

bo wybijałam piłkę na aut

i popełniałam autodafe

a może

gra była ustawiona

i musiałam

przegrać

naszą przyjaźń"

piątek, 11 lutego 2011

Veroniq Zafon: Lekkość piórka i twardość stali. Opowieść o yin-yang.

W pustej, jasnej przestrzeni rozgrywa się niezwykły spektakl. Na pościeli satynowego, utkanego ze światła tła toczy się wyrafinowana gra cielesności i przedmiotowości. Ferrosomatyczny, zabarwiony erotyzmem taniec form i faktur, rozpisany na ciało i stal balet. 

Nagie kobiece ciało pojawia się w towarzystwie metalowych przedmiotów: stalowego drutu, siatki, łańcucha i części maszyn. Między smukłym ciałem kobiety i żelaznymi obiektami dochodzi do intymnego kontaktu - wytwarza się elektryzujące napięcie. Piękne i giętkie ciało tancerki zostaje zderzone z emanującą męskością stalą. To, co delikatne, żywe i lekkie splata się z tym, co twarde, zimne i ciężkie. Połyskliwa gładkość wyćwiczonego ciała konkuruje tutaj ze sprężystością stali. Zmysłowa opowieść tchnie lekkością i uwodzi poezją obrazu. Ascetyczna przestrzeń koncentruje naszą uwagę na ludzkim ciele oraz “wykutych” z żelaza formach. 

Zaaranżowane przez artystkę sytuacje intrygują, uwodzą i pobudzają wyobraźnię. Głównym bohaterem spektaklu nie jest jednak nagie ciało kobiety, lecz światło, którym bawi się artystka. I to właśnie ono wyczarowuje ów nasycony erotyzmem klimat i nadaje ludzkiemu ciału połysk oraz walor roztopionej stali, a tym samym prowokuje nas do refleksji nad powinowactwem tych dwu antagonistycznych żywiołów: delikatnego ciała i twardej stali, kobiecości i męskości. 








 

Więcej o artystce ukrywającej się pod pseudonimem Veroniq Zafon:



[W MBP (w Galerii Rotunda) w Bytomiu do dnia 4. kwietnia 2011 roku można zobaczyć wystawę jej prac zatytułowaną "MATERIA nieZŁOMnie piękna".]

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Względność istnienia.

Tak łatwo wpaść w poślizg, wypaść z toru życia i otrzeć się o śmierć.
Zatrzymany czas. Chwile odmierzane biciem serca i bezkresna pustka sufitu, po której spacerują myśli. 

Przeżyłam, oddycham, żyję, ale czy jestem? Czy przestępując z dnia na dzień uda mi się dogonić życie, które uciekło i pędzi z prędkością światła?

Tak trudno uwierzyć, że jest to możliwe. Nikt w to nie wierzy oprócz mnie i przesuwającej się po ścianie plamy słońca. 
Na przekór wszystkiemu jestem, oddycham, żyję, chociaż dla wielu od dawna już nie istnieję.