Cicha noc, wolno płynie czas, ludzie chętnie dzielą się z innymi chlebem i przemawiają do siebie ludzkim głosem.
Szkoda, że taki dzień jest tylko raz w roku.
piątek, 24 grudnia 2010
poniedziałek, 13 grudnia 2010
Dzień bez Teleranka.
Z perspektywy dziecka to był dzień bez "Teleranka".
Niedziela, 13. grudnia 1981 roku.
Na ekranie telewizora pojawiła się twarz w czarnych okularach.
Za oknem stały czołgi...
Ten koszmarny sen powraca co roku o tej samej porze - 13. grudnia.
http://www.youtube.com/watch?v=ZUM8L46hugI
Niedziela, 13. grudnia 1981 roku.
Na ekranie telewizora pojawiła się twarz w czarnych okularach.
Za oknem stały czołgi...
Ten koszmarny sen powraca co roku o tej samej porze - 13. grudnia.
http://www.youtube.com/watch?v=ZUM8L46hugI
piątek, 10 grudnia 2010
Podziękowanie za Demiana...
Moja rozmowa z H.H. jeszcze nie została zakończona, ale chciałam serdecznie podziękować za poleconą mi lekturę i zrewanżować się inną - świeżo wydaną książką. Oto link do tej publikacji...
Mam nadzieję, że Pana zainteresuje.
Do Demiana i H.H. jeszcze powrócę. ;)
wtorek, 9 listopada 2010
Dlaczego wczoraj wyszłam z domu?
Ulica, którą często chodzę, przy jednym z banków w moim mieście.
Zmierzchało i siąpił deszcz. Na chodniku leżał pies.
Na pysku miał kaganiec, na karku obrożę i przypiętą do niej smycz.
Dziewczyna ze stetoskopem kucała przy nim.
Zmierzchało i siąpił deszcz. Na chodniku leżał pies.
Na pysku miał kaganiec, na karku obrożę i przypiętą do niej smycz.
Dziewczyna ze stetoskopem kucała przy nim.
Czarny wilczur wyglądał jakby spał, ale jego oczy były otwarte.
Z pyska zsączyła się ciemna plama krwi.
Z pyska zsączyła się ciemna plama krwi.
Przystanęłam i nie mogłam odejść. Przeszył mnie ból i zaskoczenie.
Nic już nie można było zrobić.
Nic już nie można było zrobić.
To była niespodziewana i nagła śmierć, ale nie nastąpiła błyskawicznie.
Porażenie prądem...
Elektryczna żmija użądliła i zniknęła w jednej ze studzienek.
Pospolita, miejska, chodnikowa śmierć mogła dopaść każdego.wtorek, 19 października 2010
19 października...
19 października odszedł ktoś mi bliski.
Myślę, że umarł nie tylko po to, aby ożyć we mnie, ale...żebym i ja mogła odrodzić się na nowo.
Ta śmierć uświadomiła mi czym jest nienawiść i jak ważne jest przebaczenie.
Ojciec... Kiedyś to słowo nie potrafiło przejść mi przez gardło, a dzisiaj wypowiadam je tak swobodnie. Mój ojciec... Zawsze świetnie manipulował słowem. Można powiedzieć, że był wielokrotnym mistrzem świata w kłamstwie. Tak wiele mu zawdzięczam.
To On nauczył mnie kochać prawdę i brzydzić się kłamstwem.
To On nauczył mnie cenić słowa i nie rzucać ich na wiatr.
Nigdy nie było Go przy mnie, kiedy Go najbardziej potrzebowałam, a teraz często staje mi przed oczami nieproszony. Jego sylwetka jest jak powracający wyrzut sumienia, jak niewywabialna plama, której nie można niczym usunąć.
piątek, 8 października 2010
Petr Zelenka, Rok diabła. (Zawieszeni między niebem a ziemią).
Smutna ballada o życiu, przyjaźni i sztuce nasycona elementami nadrealizmu i fantastyki. Męskie kino ukazujące zagubionych, nieprzystosowanych do świata bohaterów, dla których muzyka jest wszystkim: sensem życia, nadzieją i religią.
”Rok diabła”…
”Rok diabła”…
Obiecałam podzielić się z kimś wrażeniami. Niestety tuż po obejrzeniu filmu czułam się tak oszołomiona i przytłoczona, że nie wiedziałam co mam napisać. Nie mogłam się skupić i zebrać rozbieganych myśli. Nie miałam też ochoty z nikim rozmawiać. Ubrałam się, po cichu wymknęłam z domu i udałam na długi spacer. Wiał lodowaty wiatr, było już ciemno i niespodziewanie pojawiło się to samo uczucie, które prześladowało mnie jeszcze w dzieciństwie. Dręcząca myśl, że jestem jedyną istotą zawieszoną w niebycie Wszechświata a zewsząd otacza mnie nieprzenikniona pustka. Moja pierwsza myśl: Ta opowieść jest zbyt osobista, żeby o niej pisać. Nie mogę, nie chcę o niej pisać… Wszystkie słowa, za pomocą których usiłowałam wyrazić moje odczucia i przemyślenia wydawały się takie bezduszne i puste. Byłam bezsilna – nie potrafiłam opisać tego, co czułam słowami. Musiałam uciec przed światem i zamilknąć. Dopiero w ciszy, błąkając się pustymi ulicami, nieco ochłonęłam i zaczęłam znów słyszeć własne myśli - „melodię” mego serca.
W dzieciństwie miałam dar odczytywania cudzych myśli. Słuchając wypowiedzi innych osób zawsze umiałam odróżnić fałsz od prawdy. Wyłapywałam każdą fałszywą nutę w czyimś głosie.„Melodie" innych ludzi zawsze mnie przygnębiały i przerażały, bo najczęściej pobrzmiewała w nich obłuda. Czy dlatego nie miałam nigdy prawdziwych przyjaciół? Czy dlatego otaczałam się obrazami i uciekałam w ciszę, żeby nie widzieć i nie słyszeć innych - nie słyszeć bicia cudzych serc, w których dźwięczy fałsz? Człowiek to Anioł czy Diabeł – to pytanie mnie dręczyło, kiedy byłam dzieckiem.
Absurdalność egzystencji. Absurdalność śmierci. Człowieczeństwo jako zagadka, z którą musi się zmierzyć każdy z nas. Nasze życie...w którym przyszło nam grać epizodyczne role, grać samych siebie.
Nigdy nie bałam się śmierci, ale życia tak i zawsze dziwiło mnie ludzkie przywiązanie do życia, kurczowe trzymanie się egzystencji, nawet nędznej i pozbawionej możliwości spełnienia. Bałam się też ludzkiego wyrachowania, okrucieństwa i obojętności... Nie tylko ci, którzy piją lub zażywają narkotyki są nieprzystosowani do świata. Również ci, dla których ważne są pewne wartości, z których nie chcą zrezygnować, czują się zagubieni i nie potrafią odnaleźć się w świecie. Bo czyż można żyć bez Piękna, Prawdy, Dobra? Nawet jeśli są one utopiami, wolę wierzyć, że istnieją naprawdę i głęboko wierzę w to, że są na świecie ludzie, dla których tak samo są one ważne jak dla mnie. Ja nie potrafię żyć bez Piękna, Prawdy i Dobra. Nie chcę żyć…
Dwie sceny głęboko zapadły mi w pamięć i poruszyły mnie. Samochód z zamkniętym w nim człowiekiem, który ukrył się tam przed napastującymi go ludźmi. Łąka z rozwianymi włosami traw i stojący samotnie pośród szczerych pól gitarzysta, który gra swoją pieśń na cześć istnienia. Jedynie tworząc człowiek tak naprawdę jest wolny i jest sobą - otwiera się na Dobro i Drugiego Człowieka. Czyż można zatem żyć bez sztuki? Ja nie potrafię…
Wszyscy jesteśmy istotami zawieszonymi między niebem a ziemią. Przychodzimy nie wiadomo skąd i odchodzimy nie wiadomo dokąd. Kiedy umrzemy i odejdziemy na zawsze, to zamilknie "melodia", która wypełniała nasze dusze. Wtedy zapadnie przejmująca cisza, której nic nie będzie w stanie zagłuszyć, nic - nawet krzyk rozpaczy wydobywający się z serc tych, którzy nas kochali.
Absurdalność egzystencji. Absurdalność śmierci. Człowieczeństwo jako zagadka, z którą musi się zmierzyć każdy z nas. Nasze życie...które przelatuje lotem błyskawicy i nieoczekiwanie gaśnie.
Skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Czym jest życie, czym jest śmierć? I kim my sami jesteśmy? Kim ja jestem? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Wobec tajemnicy istnienia staję bezradna jak dziecko.
wtorek, 28 września 2010
"Krówka marzycielka..."
Skusiła mnie dzisiaj krucha, kajmakowa słodycz zawijana w czarno-białe , łaciate papierki. Włożyłam rękę do szeleszczącej torebki, zamieszałam i wylosowałam pięć cukierków. Ułożyłam je przed sobą na stole - jeden za drugim jak wagoniki doczepione do niewidzialnej lokomotywy. Tak rozpoczęła się moja słodka podróż do krainy rozkoszy.
W wielkim skupieniu podnosiłam po kolei każdy cukierek, delikatnie zdejmowałam papierek, a zawartość wkładałam do ust. Momentami było słodko, bardzo słodko.Tak słodko aż mdło. Na wewnętrznej stronie papierków widniały różne napisy - były niczym nazwy stacji mijanych podczas podróży koleją. Za każdym razem, kiedy rozwijałam papierek i wkładałam do ust cukierek moim oczom ukazywała się inna sentencja. Zaskakująco trafna myśl doskonale opisująca ten właśnie moment, tę właśnie chwilę zapomnienia, w którą zatapiałam się bez pamięci. Słodycz słów potęgowała jeszcze słodycz samych cukierków...
"Spotka Cię miła niespodzianka."
"Życie jest piękne!"
"Spodoba Ci się..."
"Razem będzie słodko..."
Zdumiewające jak niewiele trzeba, żeby poczuć smak raju!
poniedziałek, 27 września 2010
Zrób sobie bloga!
Mija już 47 dzień mojego blogowania. Podczas tego dobrowolnego zesłania miałam ćwiczyć się w rozmyślaniach o sztuce i trenować pióro. Takie rzeczy podobno najlepiej robi się w samotności, z dala od ludzi.
Nikt nie wiedzial o moim istnieniu, aż do dnia, kiedy wybrałam się na spacer po okolicznych blogach i zaczęłam beztrosko blogować na obcym terenie. W ślad za mną przybyli na Moją Wyspę Obcy. Zadeptali plażę, pozostawili kilka wpisów i zniknęli. W międzyczasie zostałam zaproszona na wirtualny wernisaż, który okazał się być happeningiem nie do końca kontrolowanym...
Mija już 47 dzień mojego blogowania. W zatrważającym tempie przybywa słów i tylko jedna myśl nie daje mi spokoju. Czy mój strumień myśli byłby równie niekontrolowany i beztroski, gdybym zdjęła szatę Blaggiera i pisała jako ja? Pewne wydarzenia, których byłam uczestnikiem, zmusiły mnie do zastanowienia się nad naturą słów, ich nieprzystawalnością do rzeczywistości. Czy komunikacja ma jeszcze miejsce tam, gdzie każdy z rozmówców, chociaż posługuje się tym samym językiem i używa tych samych słów, ma co innego na myśli? Wszak communicare to "dzielić się", "przekazywać".
Emfaza to niekoniecznie przesadna uczuciowość.
Czasem zdarza się, że ktoś jest bardziej wyrazisty od innych i zamiast zlewać się z tłumem wysuwa się na pierwszy plan. Czy to źle? Bardzo źle, bo zakłóca ustalony porządek rzeczy - zaburza idealną harmonię. Cóż zrobić jednak z tymi wszystkimi, którzy tacy się już urodzili i z natury są bardziej wyraziści i nieprzystawalni? Czyż nienaturalnym można nazwać to, co stworzyła sama Natura?
Naiwny nie znaczy łatwowierny.
Naiwny to ktoś, kto daje drugiemu szansę być człowiekiem - nawet jeśli wcześniej sparzył się wiele razy. Tym różni się naiwny od głupiego, który nie jest świadomy zagrożenia oraz od cynika, dla którego wszyscy ludzie to kłamcy.
Nativus - 'urodzony, wrodzony', z łac.
Kynikos - 'psi; cyniczny', kynos 'pies', z gr.
Inflacja w stosunkach międzyludzkich.
Gwałtowny wzrost ilości słów bez pokrycia w czynach.
Inflatio - 'nadymanie', z łac.
niedziela, 26 września 2010
Sześć dni i pięć nocy.
Sześć dni. Sześć spotkań z siedmioma postaciami.Każdego dnia wsłuchiwałam się w inną opowieść. Każda z postaci stała mi się w ten sposób szczególnie bliska.
Oto moi przyjaciele...
1. Chłopczyk z getta.
2. Żołnierka.
3. Ocalony.
4. Rozstrzelany.
5. Kapo.
6. Dziecko tulące się do matki.
Tajemniczy Ten.
Nawet kiedy odejdą...będą zawsze ze mną. Wciąż ich widzę. Stoją mi przed oczami...piątek, 24 września 2010
Czy można dotknąć rzeźbę przez szybę monitora?
Sztuka to wędrówka przez labirynt emocji
i zmaganie się z własnymi lękami.
Kreatorowi,
dzięki któremu przeżyłam coś niezwykłego...
i który towarzyszył mi podczas mojej wędrówki.
Z całego serca dziękuję! ;)
J.
czwartek, 23 września 2010
Nieudany eksperyment.
Podróż przez rozległą Krainę Sztuki przypomina odwiedzanie realnych miejsc.
Jest mi strasznie smutno.
Pewnych drzwi lepiej nie otwierać. Patrzenie nie jest niewinne. Boli mnie to, co zobaczyłam w sobie. Nie potrafię uwolnić od tego teraz moich myśli.
Jest mi strasznie smutno.
Dzisiaj rano znów płakałam.
poniedziałek, 20 września 2010
niedziela, 19 września 2010
Mówię, bo jestem.
Mówienie jest bardzo ważne.
Milczenie, to nieistnienie.
Milczą zmarli.
Milczą kamienie.
Milczy wieczność.
piątek, 17 września 2010
Gra znaczonymi kartami.
Godzina i data moich narodzin. Unikalna kompozycja genów. Ludzie, których spotykam. Nawet przypadek został przewidziany i wzięty pod uwagę przy układaniu listy możliwych zdarzeń.
Zanim zdążyłam zaistnieć wszystko było już ustawione i czekało na moje przyjście.
Za każdym razem, kiedy próbuję pójść własną drogą trafiam na znak: Przejścia nie ma.
Życie to jedna wielka blaga.
Pomimo to zachowuję twarz pokerzysty i gram dalej.
Nie mam wyjścia.
Okręt Widmo i Tratwa Meduzy.
Zabujało, zaskrzypiało i ...trach! Po instytucji. Wspaniały transatlantyk uderzył w górę lodową i dryfuje z roztrzaskaną burtą. Czy nabiera wody i idzie na dno? Podobno dług jest horrendalny! Odwołane imprezy, skandal z odesłaniem prac artystów... Na niebie zbierają się czarne chmury. Ocean jest wzburzony. Na pokładzie rozgorzała walka. Każdy - dla kogo nie starczyło miejsca na łodzi ratunkowej - chce się dostać na prowizoryczną tratwę. Nie ma przyjaźni, kiedy walczy się o przetrwanie. Wszyscy kurczowo trzymają się stołków i całują stopy Nowego Kapitana. Jednak Wielki Armator jest niezadowolony. Nie potrzebuje tylu okrętów. Ich utrzymanie sporo kosztuje, a luksusowe towary, które przewoziła dotąd jednostka nie mają zbytu. Ten rodzaj dóbr źle się sprzedaje. Ludzie nie chcą ich nawet za darmo. W galeriach pustki. Nie ma widzów. Poza garstką koneserów sztuki i żebraków, którzy przychodzą na darmowe wino, nikt tu nie zagląda. Kadra oficerska próbuje protestować. Stare wilki morskie występują z petycją do Wielkiego Armatora. Domagają się odbudowy okrętu. Nie chcą stracić pracy, wylądować na lądzie i skończyć jako szczury lądowe... Nikogo jednak ich los nie obchodzi. W Wielkim Kraju szaleje Kryzys. Wielki Armator jest nieubłagany...
Okręt Widmo - duma Naszego Miasta - unosi się jeszcze na powierzchni wody. W świetle zachodzącego słońca jego masywna sylweta wciąż robi niesamowite wrażenie. Na pokładzie gra muzyka i płoną pochodnie... Kto przepływa obok nie domyśla się, że to Okręt Widmo. Popeerelowski gigant, którego los jest już przesądzony... Nikt nie wie co zrobią z wrakiem Wielki Armator i Miasto...Podobno ma być sholowany do portu i po remoncie spocznie w Muzeum Osobliwości.
I ja tam byłem. I chociaż miodu i wina nigdy nie piłem, to pomagałem ile sił. Cóż jednak może jeden człowiek wobec potęgi Żywiołów?! Nie mi - majtkowi- podważać wyroki Wszystkowiedzącego Armatora. Istnieją przecież rzeczy, o których nie mówi się zwyczajnym majtkom okrętowym. Zwłaszcza takim niepokornym, którzy odważyli się skrytykować Nowego Kapitana i stanęli po stronie zbuntowanej załogi.
Teraz siedzę na plaży, patrzę na zmarszczone czoło morza i tak sobie rozmyślam o tym czy rozsądnie postąpiłem... A może trzeba było - jak większość - bić czołem przed Nowym Kapitanem i całować Mu stopy? Czy ja kiedyś wyrosnę z idealizmu? I czy jeszcze zaciągną mnie na jakiś Okręt???
czwartek, 16 września 2010
Lekcja matematyki.
Los udziela mi korepetycji z matematyki.
Poznałam już dobrze niektóre liczby.
Wiem, że 1 ma mniejszą wartość niż 2. Wiem też, że 2 jest liczbą zakochanych a 3 wróży sercowe kłopoty. Nie należy dzielić włosa na 4 i lepiej nie być 5 kołem u wozu. Szczęśliwy, kto zawsze potrafi wstrzelić się w 10...
Wiem już wiele, ale wciąż za mało, aby wygrać z życiem, które dodaje mi lat i ujmuje przyjaciół. Kiedy gram z nim w kości zawsze ogrywa mnie ze złudzeń.
Znam na pamięć tabliczkę mnożenia, ale to nieszczęścia mnożą się wokół, a nie szczęście. Kiedy zadzwoniłam z reklamacją do Pana Boga w słuchawce usłyszałam komunikat : Abonent niedostępny.
Cóż mi z tego, że potrafię liczyć wspak do 100, kiedy w razie kopotów mogę liczyć tylko na siebie. Nawet w stadzie człowiek zawsze jest sam, samotny jak palec. 1 jest liczbą mu przeznaczoną za życia a Zero po śmierci. Wszak 1 minus 1 równa się Zero. Moje zniknięcie z ziemskiego globu nie wpłynie na wynik końcowy. Różnica będzie liczbą dodatnią.
środa, 15 września 2010
NIEbłogostan: Blogging - Jogging - Blogosphere.
"Blogowanie" w "Blogosferze" coraz bardziej kojarzy mi się z pisaniem donosów na samego siebie.
A miał to być taki niewinny, intelektualny "jogging" dla rozruszania pióra.
Czyż pisanie "bloga" nie jest w pewnym sensie "automobbingiem"?
wtorek, 14 września 2010
Dylemat.
Mija już trzydziesty czwarty dzień od pierwszego wpisu.
Im więcej "wypluwam" z siebie słów, tym więcej pojawia się wątpliwości.
Coraz częściej powraca też niepokojąca myśl.
Pisać? Nie pisać?
Być? Nie być?
Iście hamletowski dylemat.
Po prostu mam bloga.
Im więcej "wypluwam" z siebie słów, tym więcej pojawia się wątpliwości.
Coraz częściej powraca też niepokojąca myśl.
Pisać? Nie pisać?
Być? Nie być?
Iście hamletowski dylemat.
Po prostu mam bloga.
niedziela, 12 września 2010
Ludzki cyrk.
Nasi wszyscy "przyjaciele"...
Kiedy szukamy prawdy często znajdujemy fałsz. To, co bierzemy za twarz okazuje się być maską. To, co bierzemy za uśmiech jest grymasem.
Idealną maską jest nie ta, która idealnie przylega, lecz ta, której nie ma.
Kwestionariusz osobowy Blaggiera.
Imię: Jo...
Płeć: Kobieta.
Miejsce stałego pobytu: Utopia.
Miejsce pracy: Polska.
Stan cywilny: Błędna Dusza.
Stan fizyczny: Ciało stałe poddane działaniu grawitacji.
Stan mentalny: Nieważkość z domieszką stanów przelotnych.
Stan upragniony: Równowaga.
Stan wyjściowy: Wstrząsy intelektualno-emocjonalne.
Poziom w hierarchii bytów : Byt intencjonalny. Miejsce stałego pobytu: Utopia.
Miejsce pracy: Polska.
Stan cywilny: Błędna Dusza.
Stan fizyczny: Ciało stałe poddane działaniu grawitacji.
Stan mentalny: Nieważkość z domieszką stanów przelotnych.
Stan upragniony: Równowaga.
Stan wyjściowy: Wstrząsy intelektualno-emocjonalne.
Zainteresowania: Aporie istnienia.
Dlaczego Blaggier?
Kim jest Blaggier? Mój pseudonim powstał ze zderzenia trzech słów: polskiego "blagier", francuskiego „blaguer” i angielskiego "blogger”. Jednak Blaggier... wbrew pozorom...to nie ON, lecz ONa – nie mężczyzna, lecz kobieta.
Dlaczego zatem Blagier, a nie Blagierka? Wybrałam męski pseudonim, bo słowa „blagier” i blagierka” nie są równoważne znaczeniowo. Proszę tylko spojrzeć na konotacje, do których one odsyłają!
Blagier to człowiek - mężczyzna, który posługuje się blagą, a więc zmyśleniami obliczonymi na efekt , a jednocześnie ktoś, kto fantazjuje i koloryzuje rzeczywistość.
Blagierka to nie człowiek, a kobieta - łgarka i intrygantka. Osoba, która prowadzi swoje podstępne gierki i manipuluje ludźmi.
Blagierka to nie człowiek, a kobieta - łgarka i intrygantka. Osoba, która prowadzi swoje podstępne gierki i manipuluje ludźmi.
Zakładając bloga świadomie wpisałam w profilu męski pseudonim. Zrobiłam to, bo chciałam mówić jako Człowiek, a nie jako kobieta i chciałam być słyszana jako Człowiek, a nie jako kobieta.
O wyborze pseudonimu, maskującego faktyczną płeć, zadecydowały zatem dwa względy.
1. Chęć uniknięcia posądzenia o bycie histeryczką - na co jestem stale narażona z racji swojej emocjonalności. Wszak o mężczyźnie ulegającym emocjom mówi się choleryk, a nie histeryk. O kobiecie, która ulega emocjom mówi się natomiast…histeryczka. W przeciwieństwie do choleryka słowo histeryczka jest pejoratywnym i piętnującym określeniem. Choleryk jest wybuchowy, ale to objaw jego zdecydowania i energiczności. Histeryczka jest słaba, płaczliwa i ubezwłasnowolniona przez emocje.
2. Chęć uniknięcia uprzedmiotowienia przez rozmówcę, a więc narzucenia z marszu pewnej perspektywy odbioru, która sprawia, że jesteśmy postrzegani przez innych jako potencjalne obiekty seksualne. Działa to na zasadzie: nie widzisz mnie...lecz widzisz moje ciało.
Czy to mi się udało?
Niestety popełniłam kardynalny błąd. Założyłam coś a priori - w oderwaniu od rzeczywistości - i zbudowałam na tym swoją wirtualną tożsamość. Pojęcie "człowiek" nie istnieje, nie może istnieć (!) w oderwaniu od pojęcia "płeć". Chcąc uniknąć jednej pułapki…wpadłam w drugą.
Nigdy nie jest się po prostu Człowiekiem. JA to zawsze ON albo ONa. Jedynie w języku istnieje stan pośredni - ONO. Ni to, ni owo.
sobota, 11 września 2010
Minaret kontra dwie wieże.
Koran i minaret w świadomości wielu są oralną i wizualną emanacją ZŁA.
Nowojorskie wieże stały się symbolem gwałtu zadanego cywilizacji przez barbarzyńców. Skąd bierze się to zaćmienie świadomości?
Dlaczego ZŁO wyrządzone przez kilka czarnych owiec pada głębokim cieniem na całe stado?
Dlaczego ZŁO wyrządzone przez kilka czarnych owiec pada głębokim cieniem na całe stado?
Czymże zawinił minaret, żeby go burzyć i po cóż palić Koran? Przecież człowiek, który naprawdę kocha Boga nigdy nie podniesie ręki nawet na swego wroga!
Pamięć o doznanej krzywdzie karmi nienawiść a ona przywołuje demony zemsty.
ZŁOdawcy i ZŁObiorcy trwają w żelaznym uścisku aż po kres swych dni...
Wirują w tańcu śmierci.
11 września zgasło słońce. Zaćmienie trwa...
piątek, 27 sierpnia 2010
ON.
Opętanie...
Usilnie staram się być, a nie jestem.
Czasem myślę, że On to Ja - samotna postać z obrazu Muncha Krzyk.
I On, i Ja istniejemy jako wytwory czyjejś imaginacji.
Usilnie staram się być, a nie jestem.
Czasem myślę, że On to Ja - samotna postać z obrazu Muncha Krzyk.
I On, i Ja istniejemy jako wytwory czyjejś imaginacji.
czwartek, 26 sierpnia 2010
BIAŁE i CZARNE. U źródeł rasizmu.
Człowiek to istota społeczna. Nie znosi żyć w próżni. Potrzebuje innych. Jednak inni najczęściej służą mu za lustro, w którym szuka potwierdzenia swojej wielkości i wyjątkowości. Bez powołania do istnienia rasy PODludzi nigdy nie można wspiąć się wyżej i stać się Wielkim, stać się NADczłowiekiem. Oczywiście taka rasa jak PODludzie nie istnieje, ale to żaden problem. Zawsze można ją stworzyć...odbierając innym człowieczeństwo i spychając ich poza margines społeczeństwa. Dopiero przy czerni biel może pysznić się swą bielą i triumfować. Wszak biel jest czysta, niewinna i dobra. Nic dziwnego, że zawsze jest górą.
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Czas papierowych ludzi.
Szukanie pracy w dzisiejszych czasach stało się łatwe i przyjemne. Nie trzeba wychodzić z domu. Wystarczy "odpalić" komputer i "postukać" w klawiaturę.
Tysiące ofert w zasięgu wzroku i na "kliknięcie" myszki.
Prześlij swoje CV...
Prześlij swoje CV...
Prześlij swoje CV...
Tak sobie czasem myślę. Kto to wszystko przegląda i czym się kieruje dokonując wstępnej selekcji?
Odrzuć...Zaakceptuj...
Odrzuć...Zaakceptuj...
Tak... Nie...
Cacy... Be...
Anonimowi Selekcjonerzy. Specjaliści od wyszukiwania idealnych kandydatów. Współcześni łowcy głów. Kto dał im prawo do decydowania o naszym życiu i wpływania na nasz los? Kto ich samych wcześniej przetestował i zaprogramował, że działają jak automaty?
Odrzuć... Zaakceptuj...
Odrzuć... Zaakceptuj...
Tak... Nie...
Cacy... Be...
Wybory Miss i Mistera CV. Nie ważne kim jesteś i jaki jesteś, ale czy masz odpowiednie papiery.
Prześlij zatem swoje CV...
Prześlij zatem swoje CV...
Prześlij zatem swoje CV...
Jakże nieludzki jest ten System. Nieludzki i promujący przeciętność. Kto nie pasuje do przyjętych standardów...odpada.
Czy ktoś się nad tym zastanawia? Czy kogoś to w ogóle obchodzi poza tymi, którzy wpadli między "trybiki" Systemu i są bezlitośnie "przemielani"?
Tak...Nie...
Cacy....Be...
Ja też chcę poczuć smak władzy i pociągać rytmicznie za dźwignię. Czyż nie lepiej "mielić"...niż być "przemielanym"? Ten rytm nakręca mnie.
Czy ktoś się nad tym zastanawia? Czy kogoś to w ogóle obchodzi poza tymi, którzy wpadli między "trybiki" Systemu i są bezlitośnie "przemielani"?
Tak...Nie...
Cacy....Be...
Ja też chcę poczuć smak władzy i pociągać rytmicznie za dźwignię. Czyż nie lepiej "mielić"...niż być "przemielanym"? Ten rytm nakręca mnie.
Tak...Nie....
Cacy....Be...

Ogłaszam konkurs na idealnego partnera.
Osoby płci męskiej zainteresowane niniejszą ofertą proszone są o przesłanie swojego CV - koniecznie ze zdjęciem - na adres: idealnypartner@absurdlandia.pl.
Cacy....Be...

Ogłaszam konkurs na idealnego partnera.
Osoby płci męskiej zainteresowane niniejszą ofertą proszone są o przesłanie swojego CV - koniecznie ze zdjęciem - na adres: idealnypartner@absurdlandia.pl.
Liczba stanowisk pracy:1. Czas pracy: pełny etat, w tym nocki.
Zgłoszenia bez podanego numeru konta bankowego i aktualnego stanu rachunku nie będą rozpatrywane.
Nie zwlekaj! Czas ucieka...
Jeszcze dziś...
Prześlij swoje CV...
Prześlij swoje CV...
Nie zwlekaj! Czas ucieka...
Jeszcze dziś...
Prześlij swoje CV...
Prześlij swoje CV...
czwartek, 12 sierpnia 2010
Wartości w krzyżowym ogniu nietolerancji. Golgota katolicyzmu i krucjata libertynizmu.
Miejsce wydarzeń: Serce Zjednoczonej Europy - Polska - Warszawa - plac przed Pałacem Prezydenckim.
Czas: noc z 9 na 10 sierpnia 2010 roku.
Stanęli... Po przeciwnych stronach barykady. Rozmodleni "fanatycy" i zblazowani "cynicy".
Obrońcy krzyża i antykrzyżowcy.
Pośród nich była Ona - wojownicza i nieustraszona - Wolność Słowa.
Kroczyła dumnie dzierżąc sztandar i wypinając pierś.
Uniosła w górę rękę i powiodła lud na manowce nietolerancji wobec odmienności.
Posypał się grad argumentów i kontrargumentów.
Tradycja starła się z nowoczesnością, Polska "patriotyczna" z Polską "ironiczną".
Patos i paranoja. Wzniosłość i śmieszność.
Na oczach świata odbył się gombrowiczowski pojedynek na miny...
Kpina to najpotężniejsza broń masowego rażenia. W imię prawa do Wolności Słowa bezceremonialnie depcze się godność Drugiego Człowieka i szydzi z wyznawanych przez niego wartości. Często zapomina się o tym, że nawet Wolność ma swoje granice.
Wolność jednego Człowieka zawsze kończy się tam, gdzie zaczyna się Wolność Drugiego Człowieka.
Bóg, Honor, Ojczyzna... Wolność, Równość, Braterstwo...
Europa: Zjednoczona w różnorodności... Wszyscy dajemy się porwać jakiejś idei.
Idee przypominają wspaniałe sterowce. Lecąc sterowcem i upajając się rozległymi widokami trzeba uważać, by nie ulecieć do Krainy Absurdu.
Idee przypominają wspaniałe sterowce. Lecąc sterowcem i upajając się rozległymi widokami trzeba uważać, by nie ulecieć do Krainy Absurdu.
The Krasnals.Whielki Krasnal
" Sen spowodowany lotem tupolewa wokół Pałacu Prezydenckiego
na sekundę przed przebudzeniem / Portret Zwykłego Polaka -
z cyklu Whielcy Polacy". 2010.
Olej na płótnie. 70 x 50 cm
Polski krzyż, uosobienie fanatyzmu religijnego i cywilizacyjnego zacofania, krąży nad Europą siejąc zgorszenie i budząc konsternację "oświeconych" umysłów.
Miarą wolności jest szacunek dla odmienności.
środa, 11 sierpnia 2010
Co ja tutaj robię?
Pamiętam tylko bezkresną biel sufitu, która objawiła mi się w dniu moich narodzin.
To wówczas pierwszy raz przez moją głowę przemknęła niepokojąca myśl:
Co ja tutaj robię!?
Mijają dni, mijają lata.
Biel sufitu zszarzała, a ja wciąż rozglądam się wokół i pytam ze zdziwieniem:
Co ja tutaj robię...
Subskrybuj:
Posty (Atom)